NeoCyber - Kto zwali posąg?

My nie mamy pieniędzy, więc banki pieniędzy nie odbiorą.
Nawet, gdybyśmy chcieli, to nie możemy, bo nie mamy pieniędzy.
Za nami jest ściana. Za ścianą nic.

Leszek Miller, premier
(w wywiadzie z A.Michnikiem dla GW z 22 czerwca 2002)



Za ścianą nic, a krótko mówiąc bieda, zaś scenariusz naszej biedy wydaje się być dość oczywisty.

Jedynym radykalnym przeciwnikiem obecnej władzy jest Andrzej Lepper, którego popularność rośnie, gdyż nie owija spraw w bawełnę, tylko wali prawdy prosto z mostu, bez ubierania ich w kostium wypowiedzi politycznie poprawnych. A wiadomo, że prawda bez kostiumu nie wszystkim się podoba.

Suma tych wypowiedzi daje się sprowadzić do tego, że obywatele są „legalnie okradani” przez lobby polityczno-finansowe, głównie zagraniczne, ale w dużej mierze także wewnętrzne, co jest prawdą.

Nikt wprawdzie nie policzył, w jak szybkim tempie wyciekają pieniądze z kasy publicznej w stronę luksusowych rezydencji polityków i biznesmenów, ale wystarczy przejść się po lepszych dzielnicach, aby to sprawdzić. W tym samym czasie, gdy urzędnicy odbierają krociowe pensje, a biznesmeni dywidendy ze wspomaganej przez rząd komercji, państwo polskie zadłuża się coraz bardziej, rośnie bieda oraz bezrobocie. Ponieważ w kasie państwa nie ma pieniędzy na tak duże wypłaty dla urzędników, rośnie zadłużenie państwa zaciągane na koszt podatników. W tym roku deficyt w kasie wyniesie 40 mld zł, w przyszłym zakłada się, że już 46 mld zł.

Równocześnie coraz większe strumienie pieniędzy wyciekają z kasy państwa w kierunku zagranicznych inwestorów oraz pożyczkodawców, sprawiając, że nasz kraj staje się od nich coraz bardziej zależny.

Są to ogromne sumy, z czego zwykli ludzie nie zdają sobie do końca sprawy, bo opanowane przez kapitalistów media interpretują wydarzenia na ich korzyść. Sumy te są w dodatku oprocentowane, a ciężar spłaty długów oraz oprocentowania spoczywa na barkach całego polskiego społeczeństwa. Tak więc, toniemy w długach, bo żyjemy znacznie ponad stan. To oczywiście napędza koniunkturę biznesmenom obracającym przeważnie zagranicznymi dobrami, ale obywatelom polskim zdecydowanie szkodzi, a już najbardziej szkodzi suwerenności polskiego rządu, który staje się zakładnikiem finansowych elit świata. „Za nami jest ściana. Za ścianą nic.” – mówi premier Leszek Miller.

Elity te reprezentuje szef polskiej finansjery, prof. Leszek Balcerowicz, stojący formalnie na czele NBP i mający ważący głos w sprawach Rady Polityki Pieniężnej, decydującej o realnych stopach procentowych w naszym kraju. Realne stopy procentowe są znacznie wyższe w Polsce, aniżeli w innych krajach. Powoduje to napływ do Polski spekulacyjnego kapitału ze świata i w efekcie wysysanie z ekonomicznego krwioobiegu naszej gospodarki środków wypracowanych przez nas wszystkich.

Społeczeństwo nasze jest informowane o utarczkach politycznych między rządem a Radą Polityki Pienięznej, ale nigdzie nie mówi się w komentarzach, o co naprawdę w tych przetargach chodzi. A mówiąc prosto, chodzi o to, że wysokość stóp relanych danego kraju wskazuje na otwartość tego kraju na spekulacyjny drenaż kapitałowy.

Leszek Balcerowicz w latach siedemdziesiątych szkolił się na uniwersytecie amerykańskim, gdzie otrzymał poszukiwany w świecie komercji tytuł MBA (zawodowy menadżer biznesu). Nie zapominajmy jednak, że tytuły te otrzymują członkowie amerykańskiego establishmentu, aby strzec swoich przywilejów, które stoją w dużej rozbieżności z interesami polskiego podatnika. Czy ta odbyta w przeszłości indoktrynacja ideologią wyższych warstw społeczeństwa amerykańskiego nie sprawia czasem, że Balcerowicz optuje za rozwiązaniami, które bogaczom zza oceanu gwarantują 7,5-procentowy zysk realny od spekulacyjnych inwestycji poczynionych w Polsce, podczas gdy w USA mogą się oni spodziewać zysku w wysokości zaledwie 0,11 procenta? Czy polski przemysł jest 70 razy wydajniejszy od amerykańskiego, pyta chłopski rozum?

Niestety, tamowanie Wisły kijem i obniżanie stóp procentowych, do czego dąży Miller, także nie prowadzi do dobrych prognoz. Próg, do którego da się obniżyć stopy procentowe dużej części spekulacyjnego kapitału, został ustalony w międzypaństwowych umowach, gdy pożyczaliśmy pieniądze od banków komercyjnych. Rada Polityki Pieniężnej i Leszek Balcerowicz nie mają na te stopy żadnego wpływu.

A zatem, kapitał, jak ucieka, tak będzie uciekał z Polski, a jego ustawiczny brak będzie coraz bardziej paraliżował ruchy naszego rządu, bezrobocie będzie rosnąć, aż Andrzej Lepper zdobędzie władzę w kolejnych wyborach parlamentarnych.

Scenariusz możliwy do przewidzenia w tej sytuacji może być wzorowany na doświadczeniach jugosłowiańskich bądź argentyńskich. Cofnięte zostaną w jednej chwili kredyty zagraniczne dla rządu polskiego i staniemy się niewypłacalnym bankrutem, gdy nie będziemy mogli spłacić kolejnych rat zagranicznych pożyczek.

Szef Samoobrony już teraz jest traktowany jak terrorysta, więc kiedy Polska zbankrutuje w wyniku agresji ekonomicznej, stanie się on znakomitym celem ataku dla wolnorynkowych propagandystów. W Polsce zapanuje chaos, bo demokratyczna większość, która wybierze Andrzeja Leppera, znajdzie się w umysłowym potrzasku, a gospodarka, której odjęto zagraniczne finansowanie, popadnie w kłopoty trudne do przewidzenia.

Czy staniemy się obiektem inwazji sił szybkiego reagowania, gdy zabraknie poduszki powietrznej w postaci liberalnego rządu i prezydenta, trudno powiedzieć? Czy Andrzej Lepper będzie sądzony w Brukseli za antyglobalistyczny terroryzm? Ciekawe pytania.

Lepper jest przeciwny ekonomicznej eksploatacji naszego społeczeństwa przez obcy kapitał. Dobrze, żeby nie zapominał, że obecnie trwa na całym świecie wyścig z czasem. Pytanie o polską rację stanu musi uwzględniać założenie, komu pierwszemu puszczą nerwy z powodu biedy - amerykańskiemu bezrobotnemu, wywodzącemu się z klas średnich, przyzwyczajonemu do luksusu i zbytków, który nagle traci wszystko (a proces gwałtownej pauperyzacji amerykańskiej middle class jest nieunikniony w perspektywie już nie lat, a raczej miesięcy), czy polskiemu bezrobotnemu, który nosi w pamięci niedawną biedę, od której nie zdążył się jeszcze całkiem odzwyczaić?

Myślę, że w tym wyścigu jesteśmy silniejsi i stać nas na to, aby przetrzymać amerykańskich podatników, którzy robią bokami, a i tak wkrótce dolar im się zdewaluuje, a strażnicy wypędzą ich z zadłużonych domów i samochodów na ulice. Może to właśnie oni pierwsi zwalą bożka mamony z cokołu, który sami - bądź co bądź - zbudowali?

(czerwiec 2002)
NeoCyber