Krzysztof Lewandowski - Szamanizm bez szamana

Kapłanami obecnej wszechświatowej „religii” pieniądza są ludzie opowiadający się za wolnym, demokratycznym ładem gospodarczym, wzorowanym na modelu przodującego pod względem ekonomicznym państwa, jakim są Stany Zjednoczone. Ład polityczny tego wzorca zwie się demokracją, zaś jego ład gospodarczy – neoliberalizmem albo liberalizmem, co znaczy to samo.

Co do demokratycznego ładu politycznego, można przyglądać się zarówno jego transformacji ma przestrzeni ostatnich dwustu lat, jak też śladom dawnych form demokratycznego ucisku, obecnym i dostrzegalnym w zachowaniach ludzi żyjących współcześnie.

Niewolnictwo zostało obalone siłą w wyniku wojny secesyjnej (choć jego skutki trwają po dziś dzień w świadomości rasowej białych i kolorowych). Dominacja mężczyzn nad kobietami została przełamana przez ruchy emancypacyjne kobiet, które znajdują swoją kontynuację w dzisiejszych ruchach feministycznych. Dominacja religijna została przekroczona przez hippisów, a jej złagodzenia dopełniły ruchy migracyjne do USA wyznawców wszystkich możliwych religii (choć podział na lepsze i gorsze religie wciąż obowiązuje, co znajduje odbicie choćby w konstytucji USA). Okupacja terytorialna terenów Indian trwa wprawdzie do dzisiaj, ale niwelowana jest powoli dominacja najeźdźców nad tubylcami-Indianami, zarówno w kulturze masowej, która wchłonęła indiańskie utensylia, jak i w legislacjach, przyznających Indianom należne im prawa.

Te wszystkie upadające i tradycyjne hierarchie dominacyjne próbuje dziś zastąpić tylko jedna hierarchia (monoteizm), wyrastająca z pnia fundamentalistycznej ideologii pieniądza – hierarchia liberalna. Jest to najbardziej ekspansjonistyczna ze wszystkich znanych ideologii, gdyż MUSI rozwijać się w tempie wykładniczym ok. 3% rocznie, aby jej kościół, czyli machina produkcyjna, nie zawalił się. Jej wyznawcami – chcąc tego, czy nie chcąc – stają się wszyscy ludzie objęci wspólnym, neoliberalnym rynkiem.

Kult pieniądza robiącego pieniądz ma tę podstawową wadę że jest wewnętrznie sprzeczny w skali globalnej, gdyż jego uprawianie prowadzi do autodestrukcji społeczności rozumianej jako ogół ludzkości, gdyż jego wynikiem może być tylko krach gospodarczy o skali światowej lub ciągła wojna o dostęp do surowców i rynków zbytu. Z kolei długoletnie powstrzymywanie tych kataklizmów wiąże się z coraz szybszym wyniszczaniem zasobów surowcowych i biologicznych naszej planety.

Odkrycia tej wewnętrznej sprzeczności dokonali ekonomiści parę tysięcy lat temu i próbowali przeciwdziałać zjawisku, choćby w ten sposób, jak czynił to Hammurabi – poprzez regularne oddłużanie wszystkich obywateli na mocy edyktu. Była to jednak wiedza elit i wkrótce przepadła w powodzi żądzy pieniądza.

Zdobyczą ostatnich lat jest duża konkretność dowodu, że wykładniczy wzrost gospodarczy, do jakiego zmusza fakt oprocentowania kredytu, prowadzi nieuchronnie i z matematyczną precyzją ku katastrofom społecznym i ekologicznym. Coraz więcej środowisk społecznych zdobywa świadomość, czym w istocie jest złoty cielec lichwy i długu, i jaki jest ogólnospołeczny koszt utrzymywania kościoła jego wyznawców, czyli zwolenników obecnej postaci liberalizmu.

W XXI wieku nie trzeba powołań kapłańskich, ani nadań cesarskich, wystarczy matematyka na poziomie gimnazjum, żeby przyjrzeć się, z jakim impetem rozwijał się każdy imperializm – rzymski, hitlerowski czy jego współczesne odmiany. To impet wykładniczego wzrostu, prowadzący nieuchronnie do coraz większych konfliktów, a w efekcie do samozagłady ludzkości.

Konstatacja ta jest dorobkiem całego świata, efektem wyciągania wniosków z powtarzających się wojen, rewolucji, zapaści gospodarczych, rzezi, terroru, zbrodni i gwałtu. To wszystko jest za nami i układa się w logiczną całość. Świadomi tego są ekolodzy, intelektualiści, new-age-owcy oraz oświeceni przedstawiciele wszystkich bez wyjątku religii – z Papieżem i Dalajlamą włącznie.

Problem ma podłoże matematyczno-ekonomiczne i dlatego tak niewygodnie o tym debatować w krajach dobrobytu, które żerują na krajach biedy w dosłownym znaczeniu tego słowa, wywożąc z nich nie tylko surowce i materiały, jak dawniej z kolonii, ale też coraz częściej gotowy urobek w postaci pieniędzy, które znikają tym sposobem z rynków lokalnych.

Gdy zaś znikają pieniądze, zanika lokalna kooperacja, produkcja, a pojawia się bieda i bezrobocie. Malejąca grupka ludzi musi natomiast coraz więcej produkować, gdyż procentowy wzrost gospodarczy musi zostać zachowany - produkt krajowy brutto musi stale rosnąć.

Bojownicy, albo lepiej – misjonarze kościoła pieniądza – kierują się imperatywem wzrostu w sposób bezwzględny i okrutny. Jak wylicza amerykański eseista Wade Frazier, interwencje zbrojne Amerykanów w ciągu ostatnich 50 lat przyniosły bezpośrednią śmierć ośmiu milionom ludzi. Ameryka jest imperium, którego formacje zmieniają nazwy, ale ich istota jest wciąż ta sama. Setki milionów ludzi cierpiało i cierpi z powodu jej militarystycznych agend przemocy rozsianych po całym świecie.

Ameryka jest także największym dostawcą broni, która w efekcie służy do zabijania ludzi rękami innych ludzi oraz niszczenia tego, co zostało już sprzedane, aby można było dalej sprzedawać towary na restrukturyzację zniszczonego. Warto uświadomić sobie, że każda wojna służy WYŁĄCZNIE największym producentom, operującym z dala od licznych w dzisiejszym świecie teatrów działań wojennych.

Za złotym cielcem stoi duchowa pustka, o czym wiedział Mojżesz, targając tablice zasad objawionych. Wiedzą też o tym wyznawcy Mahometa i Buddy, a także mistycy i mędrcy wszelkich orientacji. Wiedzą o tym także artyści wszelkich odmian, a ostatnio także zwykli ludzie zaciekawieni dylematem pozornego rozwoju ludzkości otoczonej coraz większą liczbą dehumanizujących ją przedmiotów.

Coraz więcej osób na świecie widzi, że cielec bez zaplecza moralnego w postaci miłości i współodczuwania to jak szamanizm bez szamana.

(sierpień 2002)
Krzysztof Lewandowski