Krzysztof Lewandowski
Chorego dobić

Pod wpływem histerii właścicieli wielkich rasowych stad i lęku naukowców o posady zabija się dzisiaj tysiące zwierząt, rzekomo z powodu epidemii pryszczycy.

Tak naprawdę pryszczyca jest tym dla zwierząt, czym grypa dla ludzi – chorujące osobniki same zdrowieją zwykle po 1-2 tygodniach, a umiera ich nie więcej niż 5% i są to najsłabsze jednostki.

Mleko i mięso chorych na pryszczycę zwierząt nadaje się do spożycia i tylko zbiorowej świadomości zarozumiałych angielskich weterynarzy zawdzięczamy ten “obiektywny” horror, z którym mamy do czynienia, gdy setki naszych żywicieli prewencyjnie pali się na stosach.

W grę wchodzi autorytet establishmentu naukowców i weterynarzy, a także, jak zwykle, interesy. W tym wypadku presja W. Brytanii, aby doprowadzić do całkowitej eliminacji pryszczycy, rozpoczęła się w latach 50-tych, a wywołali ją właściciele wielkich stad rasowych.

Mniej więcej w tym czasie do W. Brytanii przestały wjeżdżać ukochane pieski i kotki, bo któryż to właściciel wytrzyma półroczną rozłąkę z własną umiłowaną gadziną – na obowiązkową kwarantannę.

Swój punkt widzenia – że można całkowicie wyeliminować pryszczycę – Anglicy przeforsowali na forum międzynarodowym i obecnie jest to składnik zbiorowej świadomości uczonych, czyli tzw. weterynaryjnego paradygmatu. Dołącza do tego presja środowisk nauki subsydiowanych z programów walki z AIDS (a jest to ogromna rzesza badaczy), gdyż do badania obydwu tych epidemii używane są te same i niewiarygodne testy, np. test krwi ELISA, wykrywający proteiny i antyciała, a nie wirusy. Antyciała zaś mogą pojawić się we krwi z wielu powodów. Np. test na ludziach może być pozytywny również pod wpływem wirusa grypy czy wycieńczenia (np. z głodu), a u zwierząt także w wyniku osłabienia czy stresu .

Ludzie obcujący z chorymi na pryszczycę zwierzętami mogą się nią także zarazić, ale choroba ta nie jest dla ludzi groźna, a jej objawy mają postać wysypki, która po niedługim czasie znika.

Jeszcze nie tak dawno pryszczyca była częstą chorobą wśród zwierząt i traktowano ją jak przypadłość w gospodarstwie. Najsłabsze osobniki umierały, ale reszta stada szczepiła się nią jak uodporniającą szczepionką i epidemia zanikała.

Pisał o tym UK Times z 1 marca 2001 w artykule Abigail Wood, badającej tę sprawę z ramienia Uniwersytetu w Manchesterze.

Na pryszczycę nie mogli sobie jednak pozwolić właściciele drogich, sprowadzanych zza oceanu ras, które okazały się mniej na nią odporne, niż rasy europejskie. To oni wywarli presję na angielskich weteraynarzy, ci zaś na czynniki ustawodawcze najpierw brytyjskie, a następnie europejskie i światowe, aby wyeliminować pryszczycę raz na zawsze.

Tak to histeria pryszczycy dotarła także do naszego kraju.

(wrzesień 2002)
Krzysztof Lewandowski