Krzysztof Lewandowski - Szuflowy

Zdrożały mi opłaty za skrzynkę internetową. Zdrożały wprawdzie niewiele, bo o 6 złotych miesięcznie, ale to ćwierć tego, co będę miesięcznie płacił na Unię Europejską, więc niby nie mało, a dużo, jak na z pozoru niewinną podwyżkę. Za stałe łącze płacę cztery razy tyle, ile będę płacił za prznależność Polski do Unii Europejskiej.

Czy to dużo, czy mało, trudno rozsądzić. Zastanawia jednak fakt, że choć jesteśmy krajem niemal 40-milionowym, o dość wysokim potencjale ekonomicznym, nie możemy się zdobyć na inwestycję rzędu 1 mln zł, aby wszystkim Polakom korzystającym z internetu zafundować – od rządu – darmowe skrzynki e-mailowe. Tyle by mniej więcej kosztowało to przedsięwzięcie w przeliczeniu na pojemność zapewniających ten komfort dysków komputerowych. 10 tysięcy podobnych społecznych projektów na rzecz obywateli naszego kraju można by zrealizować co roku w ramach programów pomocowych, które zafundowaliśmy sobie w Unii, a jakoś żaden z polityków nie zapowiada takich pomyślnych przemian. Czemu?

Nasz rząd w ogóle chyba zapomniał o obywatelach. Jest zbyt zajęty problemami rozwoju gospodarki. Priorytet tej ostatniej nad ludźmi, którzy gospodarkę powołali do istnienia, sprawia, że jedni, ci bardziej wykształceni, doświadczeni czy zaradni, pracują coraz więcej, żeby utrzymać w dostatku siebie i w biedzie rosnącą rzeszę tych, co nie pracują wcale.

Niemiecki lekarz psychiatra Wilhelm Reich, który udzielał bezpłatnych porad swoim pacjentom w okresie kryzysu lat trzydziestych, twierdził, że bieda jest przyczyną większości chorób psychicznych oraz patologii społecznych. Na przeciwdzialanie tym niekorzystnym zjawiskom trzeba rosnących środków z kasy państwa. Sterroryzowani ekonomicznie ludzie wymagają i szpitali, i placówek społecznych, i więzień, a wraz z nimi lekarzy, strażników, urzędników, policjantów, sądów, ławników... Tak właśnie pleni się zaraza nie myślenia o obywatelach, bo to biedni, poprzez zakupy i podatki, płacą za te społeczne powinności.

Dokąd prowadzi ta spirala absurdu?

Ano – biedni i bezrobotni wyprzedają się z tego, co zdołali zgromadzić. w okresie socjalistycznego dobrobytu.

Z kolei szczęśliwcy, którzy pracę posiadają, zajmują się produkcją chemicznych, mechanicznych, bądż elektronicznych „gadżetów”, które stwarzają iluzję dobrobytu, a w istocie okazują się poważnym zagrożeniami dla naszego zdrowia i życia.

W ostatnich dniach znów głośno na temat dezodorantów, zwłaszcza tych z grupy perspirantów, które wzięli pod lupę naukowcy. Okazuje się, że z dużym prawdopodobieństwem odpowiadają one za raka piersi i inne schorzenia, które wynikają z blokowania procesu pocenia się, dzięki któremu jesteśmy zdolni wydalać toksyny z naszych organizmów.

Pod moją zaś kamienicą punktualnie o szóstej rano w każdy pośnieżny ranek wyjeżdża na chodniki pług wirnikowy, prowadzony przez nowoczesnego pana szuflowego. Od szóstej rano cala nasza ulica budzi się przez to i już nie ma szansy na dospanie nocy. W wyniku tego wynalazku, na bruku znalazło się kilku tradycyjnych szuflowych, a zmechanizowany szuflowy pracuje kilka godzin w hałasie, wśród silnych i niezdrowych drgań oraz spalin.

(styczeń 2004)
Krzysztof Lewandowski