Krzysztof Lewandowski
Plutokracja

Korporacyjne media podżegają do walki w oczekiwaniu na tanią i zrozumiałą dla wszystkich sensację, którą da się następnie sfotografować i opublikować, siejąc terror lęku przed tym, co nieznane. Przykładem niech będzie najbliższy szczyt ekonomiczny, który sparaliżuje stolicę na trzy dni, gdyż policja już sobie założyła, że będzie zadyma i przemoc.

Takie są założenia każdego systemu totalitarnego. Są one wyrazem lęku uprzywilejowanych przed nieznanym im bliżej tłumem tych, których na co dzień cynicznie się wykorzystuje. Wprawdzie nominalnie mamy demokrację i tłum powinien być znany, bo to on teoretycznie wybiera władzę, w praktyce mamy jednak rzady plutokracji (sektor finansowy) i korporacyjnych mediów, które decydują z góry, kto ma szanse w wyborach, kto jest zadymiarzem, a kto księciem z bajki. Kto jest mądry, a kto głupi

Obecna plutokracja oznacza superkontrolę bogatych nad wszelkimi sferami ludzkiej aktywności. Gdy coś jest nieznane, jest też z definicji groźne, więc należy wyprowadzić na ulice oddziały, cysterny i kto wie, co jeszcze.

Nieznana z kolei obywatelom jest przyczyna biedy, a także praktycznie wszystko, co nas czeka w przyszłości. Na biedzie elity polityczne się nie znają, bo jej na własnej skórze nie doswiadczają, a wizji jutra nie posiadają, bo świetnie prosperują już dziś. Programy wyborcze sprowadzają się więc nieodmiennie do jałowych kalkulacji, jak zamknąć budżet, którego nie da się zamknąć w większości krajów świata właśnie dlatego, że decyzje w tych sprawach podejmują zamknięte za kordonami wojska i policji, międzynarodowe elity finansowe, a nie wolni obywatele, spychani przez media na barykady.

Elity finansowe zainteresowane są tym, aby budżety nie zamknęły się nigdy, gdyż z ich niezamknięcia biorą się gigantyczne korzyści w postaci płynących do kieszeni właścicieli kapitału odsetek od udzielonych pożyczek. Trudno o tych kwestiach dyskutować z ograbianymi obywatelami i dlatego tak pilnie strzec się będzie drzwi sal obradowych Pałacu Kultury w dniach 28-30 kwietnia.

Manipulacje z informacjami, podsuwane szerszej publiczności przez usłużnych wobec elit dziennikarzy, znane są na całym świecie. Robota nie jest trudna – wystarczy podretuszować czyjąś wypowiedź albo włożyć ją zgrabnie w kontekst niespójnej z nią wymowy całego artykułu. No i nie wolno tekstu przedstawiać do autoryzacji, bo cała robota pójdzie na marne.

Coś takiego zdarzyło się ostatnio Maciejowi Plucińskiemu, który zgodził się udzielić wywiadu dziennikarce Newsweek’a (11/04), Longinie Grzegórskiej, na temat Alternatywnej Konferencji Ekonomicznej, mającej się odbyć w czasie obrad Europejskiego Forum Ekonomicznego w Warszawie. Dziennikarka w opublikowanym tekście całkowicie przeinaczyła intencje swojego rozmówcy, który zwracał uwagę na pokojowe nastawienie organizatorów alter-szczytu. „W sytuacji, jaka zaistniała, można odnieść wrażenie, że jestem jednym z organizatorów jakiejś mającej się odbyć w przyszłości zadymy.” – skarży się autor wywiadu w liście do redaktora naczelnego Newsweek’a, zwracając uwagę na manipulację jego wypowiedziami i niedotrzymanie obietnicy autoryzacji tekstu.

Lecz co tu wylewać łzy żalu nad brakiem autoryzacji tekstu o jakimś wydarzeniu, skoro całe to wydarzenie jest nieautoryzowane przez obywateli. EFE to bowiem kolejna akcja propagandowa liberalnego lobby, prowadzona za nasze pieniądze, w sytuacji postępującej w kraju dezorientacji, biedy i bezrobocia. Kordony policji i wojska towarzyszące takim imprezom są widocznym znakiem coraz większej alienacji elit od narodu.

(marzec 2004)
Krzysztof Lewandowski