Marek Chlebuś
Pięciopodział władz

Artykuł 10 Konstytucji III RP stwierdza, że ustrój naszego państwa opiera się na równowadze władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, odwołując się w ten sposób do zasady trójpodziału władz, zapostulowanej jeszcze w XVIII w. przez Monteskiusza w jego słynnym traktacie „O naturze praw”. W następnych jednak artykułach Konstytucja nasza wymienia rozliczne władze nie mieszczące się w doktrynie trójpodziału, jak Naczelna Izba Kontroli, Rzecznik Praw Obywatelskich, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej. Jest to wyraźny objaw tego, że wyznawana doktryna nie całkiem już przystaje do rzeczywistości. Przypomina to nieco schyłkowy komunizm, kiedy w ramach walki z kapitalizmem, kapitalizm jednak musiano tworzyć.
Naczelna Izba Kontroli i Rzecznik Praw Obywatelskich to organy sprawujące z różnych pozycji kontrolę nad podstawowymi władzami. W pewnym sensie powinny poprawiać funkcjonalność władz ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Można je zatem uznać za uzupełnienie modelu. Czym jednak rządzi Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji? Mediami? A co to są media? W państwie oświeceniowym są tylko równi obywatele oraz trzy władze. Media to w tym modelu prywatna sprawa ludzi; państwu nic do tego. A Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej – czym rządzą? Walutą? A po co? Tego też nie mógł przewidzieć Monteskiusz, bo skoro pieniądz był w jego czasach oparty na kruszcu, to nie bardzo czym tu było rządzić. To takie przecież proste: ktoś miał złoto, ktoś inny srebro, jeszcze inny nic. Co tu regulować?
Poza tym obie te instytucje łączą kompetencje prawodawcze, sądownicze i wykonawcze w swoich obszarach wpływu. Może są to obszary tak wyjątkowe, że niesposób ich objąć modelem przewidzianym dla reszty spraw władzy? Może i tak.
Wiedza potoczna nazywa media czwartą władzą i mówi też, że światem rządzi pieniądz. Wiedza potoczna okazuje się tutaj mądrzejsza od akademickiej, bo przecież ileż warta jest teoria władzy, która opisując dzisiejszą Polskę, ogranicza się do parlamentu, rządu oraz sądownictwa, a przeocza wpływy, dajmy na to, Adama Michnika i Jana Kulczyka? Założę się, że gdyby tak spojrzeć na bilingi, to częściej premier czy marszałek Sejmu dzwonią do tych dwóch niż oni oddzwaniają. A nawet jeśli tak nie jest, to i tak wszyscy wiedzą, że kiedyś tak będzie. Bo przecież rozumieją, że siła mediów czy pieniędzy zwykle znacznie przewyższa siłę rządu albo parlamentu.
Władze to nie tylko konstytucyjne instytucje państwa. Owszem, ma władzę urzędnik, policjant czy armia, ma ją Sejm i Senat oraz mają ją powszechne sądy. Na niższym szczeblu są rady gmin i ich zarządy oraz sądy grodzkie. Ale czy na pewno mniejszą ma władzę pracodawca nad pracownikiem, bank nad kredytobiorcą, mafia nad sklepikarzami, kapłan nad wiernym, reklama nad konsumentem, agitator nad wiecem, publicysta nad czytelnikiem, telewizja nad telewidzem?
Jeśli spojrzeć z punktu widzenia człowieka podlegającego władzy, to są trzy jej rodzaje, ale to inna trójka niż u Monteskiusza:
Władza może zagrozić użyciem przymusu lub faktycznie go zastosować; taką władzę nazwiemy bezpośrednią. Jej źródłem jest strach, a jej narzędziem przemoc. Władzę bezpośrednią ma zbir nad przechodniem, policjant nad zbirem, wojsko nad ludnością podbitego terytorium; ogólnie rzecz biorąc: silniejszy nad słabszym.
Można inaczej: odwołać się do czyjejś chciwości, kupując określone jego zachowanie; taką władzę nazwiemy finansową. Władzę finansową ma pracodawca nad pracownikiem, nabywca usług nad usługodawcą, korumpujący nad korumpowanym, bank nad kredytobiorcą; ogólnie rzecz biorąc: bogatszy nad biedniejszym.
Jeszcze inaczej: można tak wpłynąć na czyjąś postawę, aby sam dążył do tego, czego od niego chcemy; tę władzę, opartą na obyczaju, kulturze i wiedzy, nazwiemy duchową. Jest to władza autorytetu, ma ją reklama nad konsumentem, propaganda nad wyborcą, publicystyka nad obywatelem, szkoła nad uczniem, kościół nad wiernym; spryciarz nad naiwnym, ogólnie rzecz biorąc: mądrzejszy nad głupszym.
Intencją Monteskiusza było, aby poszczególne władze nawzajem się ograniczały. Władza prawodawcza miała nad wszystkimi dominować, i miała być w pełni demokratyczna: to lud powoływał do niej swych przedstawicieli, aby kontrolowali inne władze oraz stanowili prawa. Władza wykonawcza miała te prawa wykonywać, a sądownicza kontrolować, czy robi to właściwie. W praktyce okazuje się, że wszystkie te trzy władze są powiązane ściśle ze sobą, i w gruncie rzeczy ściśle współpracują. Ich wspólnota interesów jest bardzo silna, a to stwarza warunki dla niezdrowej solidarności władz przeciw społeczeństwu.
Aby jednak nie pogwałcać zasad ustrojowych Rzeczypospolitej, uznajmy odrębność tych władz i traktujmy je jako trzy, a nie jedną władzę, uzupełniając model o dwie nowe: finansową oraz duchową. Powstaje w ten sposób coś w rodzaju pięciopodziału władz.
Państwowe są w zasadzie tylko władze konstytucyjne, a i to nie całkiem, bo ustrój sądów oddaje je w ręce stanu prawniczego, który już wyraźnie wyodrębnił się ze społeczeństwa i stanowi coś w rodzaju dawnej szlachty albo duchowieństwa. Jest to więc władza wąskiej grupy, której państwo gwarantuje finansowanie i monopol w jakichś obszarach autorytetu i represji. Dla normalnego obywatela dostanie się w ręce władzy sądowniczej jest zwykle synonimem nieszczęścia, gdyż nawet jeśli nie oznacza jego krzywdy, to na pewno wielkie koszty i straty moralne.
Władze prawodawcze, parlamenty krajowe i wspólnotowe oraz rady gmin, powiatów i województw, pochodzą z powszechnego i równego wyboru. Są to władze najbardziej demokratyczne, choć z racji zależności od partii, mediów i finansów, też mają skłonność do oligarchicznego zamykania się w niewielkim gronie, a prawa są tworzone raczej pod zamówienie różnych mocodawców niż ze względu na publiczne dobro. Powiązanie z władzą wykonawczą zaprzecza kontrolnej roli władz prawodawczych, które coraz częściej są przez społeczeństwo postrzegane jako klasa systemowych pasożytów.
Władza wykonawcza rzadko przekracza granice państwa, oczywiście pomijając sytuację wojny. Władza wykonawcza obejmuje i urzędy, i policje, i siły zbrojne, i więzienia, i skarbowość. Władza ta jest z zasady represyjna i praktycznie oprócz orderów i rent uznaniowych stosuje tylko kary. Mało kto z rządzonych lubi władzę wykonawczą.
Władza finansowa jest w pewnym sensie demokratyczna. Ktoś, kto uległ władzy pieniądza, tym samym uzyskuje pieniądz, a wraz z nim przejmuje taką władzę finansową, jakiej wcześniej się podporządkował. W jakimś sensie jest to najsprawiedliwsza z władz. Przekupność władz państwa sprawia, że władza finansowa wywiera na nie przemożny wpływ: na mniejszą skalę poprzez codzienną korupcję, na większą – poprzez wpływ na wielkie wydatki publiczne, komercjalizację, prywatyzację i tworzenie monopoli. Władzę finansową zazwyczaj sprawują prywatne banki i inne wielkie instytucje finansowe.
Władza duchowa jest w pewnym sensie najmniej dolegliwa. Ludzie zwykle nie uświadamiają sobie, że jej ulegają, gdyż posługuje się ona nie przymusem, lecz wpływem na myśli. Człowiek, który jej uległ, zmienia swoje cele i dążenia i dalej już suwerennie je realizuje, tym samym wykonując zamiar władzy. Władzę duchową sprawują szkoły, kościoły, media i szeroko rozumiana kultura, wszystko z zasady niepaństwowe, choć w historii już różnie bywało.
Państwo totalitarne zawsze próbuje sięgnąć po władzę duchową i finansową i jakoś zawsze okazuje się to nietrwałe. Mało rozgarniętym dworakom i pochlebcom brakuje autorytetu, koniecznego dla władzy duchowej. Innym totumfackim, którzy mają z kolei budować finanse, zwykle brak i horyzontów, i dyscypliny, więc tworzą system jawnej grabieży i pieniądz śmieciowy.
Współczesne państwo słabo radzi sobie nawet z władzą wykonawczą, skoro wielką jej część komercjalizuje i prywatyzuje, tylko częściowo z pobudek korupcyjnych, a często dlatego, że samo nie umie sprostać swym obowiązkom.
Tylko władze finansowe i duchowe posiadają już dobrze wykształcone centra globalne, na ogół skupione w USA Są też z reguły prywatne w różnym sensie: od własności rodzinnej po giełdową.
Władza wykonawcza obejmuje terytorium państwa, władza prawodawcza i sądownicza państwo lub grupę państw, władza duchowa jedną cywilizację, władza finansowa jeden rynek.
Horyzont działania władzy wykonawczej i prawodawczej to kilka lat, horyzont działania władzy sądowniczej to całe życie zawodowe jej członków, w przypadku władzy duchowej jej horyzont działania wyznacza trwałość szkół myślenia, zaś w przypadku władzy finansowej trwałość rodów.
Wpływy władzy prawodawczej i wykonawczej są średnie, a ich zależność od innych władz duża. Wpływy i zależność władzy sądowniczej są małe, zaś wpływy władzy duchowej duże, zależność średnia, a wpływy władzy finansowej duża, zaś zależność słaba.
We władzy prawodawczej i wykonawczej dominują raczej postawy nieetyczne, w sądowniczej umiarkowanie etyczne, a w duchowej i finansowej raczej etyczne.
Koszty władz prawodawczej i wykonawczej są wielkie, sądowniczej i duchowej duże, finansowej średnie. Użyteczność władz prawodawczej, wykonawczej i sądowniczej jest zazwyczaj niska, finansowej spora, duchowej wysoka.
Największym zasięgiem, największą siłą i najdłuższym horyzontem działania dysponują władze prywatne lub oligarchiczne, raczej mało zależne od reszty świata i już posiadające centra globalne. Z kolei najniższe motywacje i najmniej godne uznania postawy charakteryzowałyby oficjalne władze państwowe.
Nie znaczy to oczywiście, że nie można we władzach państwowych napotkać osób z poczuciem nieegoistycznej misji i rozwiniętą świadomością dobra wspólnego, tyle że taka postawa raczej nie podlega selekcji, a jeśli – to negatywnej. Jest to zresztą jakoś zrozumiałe: póki czas spokojny i syty, mało kto tęskni za mężami stanu.
Sytuacja jest niezadowalająca i nawet upokarzająca dla osób przywiązanych do idei Oświecenia i demokracji: z jednej strony dyskretna, lecz dominująca pozycja władz nieoficjalnych, z natury prywatnych i słabo kontrolowanych przez państwo, natomiast łatwo na nie wpływających; z drugiej strony negatywna selekcja do władz państwowych i coraz niższa ich jakość, brak długoterminowego planu czy choćby zdolności skutecznego rozumowania w horyzoncie większym niż kilkuletni i szerszym niż regionalny...
Rosnąca komercjalizacja życia społecznego stwarza rosnące pole władzy finansowej, w które wchodzi pieniądz, substytuujący zrywane więzi społeczne. Podobnie poszerza się pole władzy duchowej dzięki nowym mediom i nowym technikom manipulacji. Siła tych władz jest teraz większa niż kiedykolwiek i może jeszcze rosnąć.
Władze państwowe z kolei słabną i stają się coraz bardziej dysfunkcjonalne, a ich podmiotowość w ogóle stała się dyskusyjna. Zależność polityków od mediów i finansów jest wielka i chyba już większa być nie może. Wygląda to na raczej stabilny układ dominacji nie całkiem jednolitych i częściowo wewnętrznie antagonistycznych władz prywatnych, w ramach którego oczywiście występują tendencje monopolistyczne, które będą stopniowo zmniejszać liczbę centrów władzy.
Sprawowanie władzy poprzez kredyt, informację i rozrywkę jest łatwe do zniesienia i nawet przeoczenia, dlatego fasada państwa oświeceniowego wygląda wciąż świeżo. Praw człowieka też nie trzeba reinterpretować, bo w końcu zniewolony ekonomicznie i umysłowo obywatel może pozostawać w jakimś sensie wolnym człowiekiem: kandydować gdzieś, za czymś głosować, cieszyć się gwarancjami różnych swobód i jakimiś prawami.
W sytuacjach kryzysowych władze wykonawcze mogą zyskiwać jakąś podmiotowość i nawet niezależność od innych władz. Tyle tylko, że musiałyby mieć jakiś pomysł, co z taką niespodziewaną wolnością zrobić, jakiś projekt reform na przykład. Na razie o nim jakoś nie słychać.
Wydaje się, że jeżeli obecne tendencje się utrzymają, a tak się stanie, jeśli nie pojawią się nowe przełomowe idee lub nie runie system finansów światowych, to w zglobalizowanym świecie powinny zanikać trójdzielne władze państwa, kurcząc się stopniowo i marginalizując, trochę podobnie jak wcześniej europejskie dwory monarsze w tych krajach, w których ich po dziś dzień nie zlikwidowano. Fasada oczywiście może pozostać i formalnie ludzkość może mieć parlament, sądy i rząd, tyle że to nie oni będą rządzić.
Może to i dobrze?

© 2003 Marek Chlebuś

(Artykuł oparty jest na fragmentach książki Autora „O naturze władz”, która ukazała się w roku 2004).