Krzysztof Lewandowski - Dwie ekonomie

Są dwie ekonomie - miłości i wojny.

Ekonomia miłości wyrasta z poszanowania życia i chronienia wszelkich jego form. Przejawami życia jest własne ciało i umysł każdej istoty, o które ekonomia miłości dba, gdyż ciało jest siedliskiem i źródłem życia, a umysł pozwala ogarnąć ekonomię miłości i zastosować się do jej reguł.

Każda istota zajmuje pewne miejsce w ekosystemie innych istot. Dbałość o to miejsce, o własną istotę, to podstawa dawania. Gdy zaniedbujesz siebie i nie wykorzystujesz swoich wielkich możliwości, masz mniej do ofiarowania innym. Gdy wykorzystujesz własne możliwości, masz więcej niż potrzebujesz i możesz wtedy zadbać o własnych sąsiadów, czyli swój ekosystem. Składają się nań wszystkie istoty, które cię otaczają. Ich dobre samopoczucie świadczy o tym, że jesteś w dobrym miejscu - stąd możesz czerpać własne dobre samopoczucie. To kolejne poszerzenie rozumienia ekonomii miłości.

Po tobie samym najbliżej w ekosystemie znajduje się rodzina. Umysł bez trudu rozpoznaje reguły ekonomii miłości działające w obszarze rodziny. Te reguły są proste - nie ma pieniędzy, a wymiana usług odbywa się publicznie. Jeśli ktoś posprząta mieszkanie, wie o tym cała rodzina. Jeśli ktoś zachoruje, opiekują się nim wszyscy. Dawanie jest zawsze w jakiś sposób odpłacane i nikt nie traci energii na zbędne kalkulacje, co będzie z tego osobiście miał, kiedy i w jakiej walucie. Dobre samopoczucie obdarowanego jest też wartością społeczną, więc dając komuś daje się równocześnie sobie, jako członkowi tej społeczności

Nie znaczy to jednak, że gdy nie ma buchalterii, nie istnieje żadna ekonomia. Przeciwnie, ona istnieje, lecz obejmuje całokształt życia człowieka, a nie tylko jego wymiar handlowy. Buchalterii tej dokonują doskonalsze od komputerów - nasze umysły. Ekonomia miłości realizuje się poprzez umysłowe i intuicyjne postrzeganie tego, ile ludzie wnoszą do społeczności, a ile z niej czerpią (czyli czy są indywidualnie pod względem ekologicznym zrównoważeni, czy zaburzeni). Oceny te dokonywane są przez wszystkich bliskich członków społeczności i uwzględniają znacznie więcej parametrów, niż najdoskonalsze systemy ekonomii formalnej.

Pozostające w równowadze ekosystemy ludzkie (czyli takie, w których brany jest pod uwagę cały człowiek, a nie tylko jego aspekt rynkowy) produkują znaczne nadwyżki dóbr i usług. Dzięki uczciwej wymianie tych nadwyżek z sąsiadami, którzy również posiadają nadwyżki, można mnożyć bogactwo i dostatek życia, podróżować i otaczać się pięknem.


***

Na drugim biegunie umysłowych kreacji ludzkości znajduje się ekonomia wydedukowana z indywidualnej chciwości i prowadząca nieuchronnie ku wojnie. Ekonomia wojny wyrasta z założenia, że ludzie stanowią odrębne i niezależne od siebie byty, których podstawowym zadaniem jest walka o pozyskanie dla siebie możliwie największej ilości energii innych ludzi, przy jak najmniejszym wydatku energii własnej.

Naczelną wartością ekonomii wojny jest posiadanie. Kto więcej posiada, ten dowodzi lepszego rozumienia reguł ekonomii wojny, stając się równocześnie jej wiarogodnym sojusznikiem.

Podstawowym procesem edukacji ku ekonomii wojny jest zamykanie oczu jej uczestników na z gruntu nieucziwe - przykładając do tego jakiekolwiek zasady moralne czy demokratyczne - choć FORMALNIE legalne metody pomnażania własnego bogactwa przez malejącą grupę ludzi uprzywilejowanych posiadanymi nadwyżkami kapitału.

Mimo licznych dowodów naukowych świadczących o tym, że niemożliwe jest wyjście z impasu długów metodą stałego i wysokiego tempa wzrostu gospodarczego, przekonanie to jest publicznie lansowane przez większość ekonomistów i polityków. Stało się ono elementem kanonu uniwersyteckiego i głównym argumentem zwolenników ekonomii wojny, mimo rosnącego zadłużenia, w jakie popadają wszystkie państwa i większość ich obywateli.

Ekonomia wojny nie liczy utraconych korzyści, będących wynikiem konkurencji, zamiast współpracy. Nie liczy się z podstawowym założeniem nadchodzącej ery informacji, że całość jest większa niż suma składających się na nią, „naukowych” części, że człowiek to coś więcej niż numer ewidencyjny i zbiór poopisywanych genów, a ludzkość to coś więcej niż statystyka finansowa jej operatywności.

Ekonomia wojny nie uwzględnia potrzeb ekosystemu, którego równowaga jest niezbędna dla uprawiania jakiejkolwiek ekonomii. Jest zatem teorią, która burzy własne podstawy, zagrażając bytowi poszczególnych gatunków, w tym także człowieka. Jej jedynym celem jest mnożenie indywidualnego bogactwa i zbiorowego lęku zarówno tych, którzy je tracą, jak i tych, którzy je przejmują.

Wynikiem podporządkowania dzialań ekonomistów zasadom ekonomii wojny jest spiralny wzrost przemocy i siłowych sposobów jej przeciwdziałania. Bogaty otacza się murem. Ekonomia wojny jest w tym wypadku samo spełniającą się przepowiednią. Obroną muru przed tymi, których się legalnie okradło.